Mam za sobą swoją pierwszą rozprawę od chwili wprowadzenia obostrzeń związanych z COVID- 19, gdyby nie kilka dodatkowych procedur - właściwie prawie nie różniłaby się od rozprawy w "normalnym" czasie... prawie. 

 

Po wyjściu z Sądu od razu zadzwoniłam do swojego Patrona, żeby opowiedzieć mu o swoim doświadczeniu - a on natchnął mnie, żebym podzieliła się tym z Wami. 

 


Patronie, serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy, choć pewnie ciężko Ci patrzeć na świat przez zaparowane okulary ;-) (wszystko przez te maseczki..)


 

Rozprawa zaplanowana na X (wtorek) na godzinę X. Obrońcy i Prokurator powiadomieni o terminie w poprzedni czwartek... także czasu nie za dużo na przeorganizowanie kwarantannowego grafiku. 

 

Po wejściu do Sądu, każdy wylegitymowany (czy aby na pewno wezwany na dany dzień), temperatura sprawdzona, ręce odkażone. Można iść dalej.

 

Korytarze sądowe ciemne i raczej puste. Co jakiś czas przemykają prawie niezauważeni pracownicy sądu. 

 

Wybija godzina, na którą zaplanowana jest rozprawa... cisza, sprawa niewywołana (jedyna na wokandzie).  10 minut, 20, 30, 40. Wychodzi protokolant - sprawdza obecność przed salą. Nie ma pierwszego świadka, który miał przybyć z tzw. "wolnej stopy" (czyli nie jest osadzony), kolejny ma przybyć dopiero za 2 godziny - ten z kolei jest konwojowany z więzienia położonego w innej części Polski, zatem nie mamy żadnego wpływu - musimy czekać. .

 

Co się okazuje w tzw. międzyczasie? Pracownicy Sądu nie poinformowali Sędziego orzekającego w tej sprawie, że ma zgodę na wyznaczenie tego terminu i sam Sędzia o terminie tym, co do zasady, nie wiedział... tak wiem, brzmi jak pomieszanie z poplątaniem :-) 

 

... pod salą atmosfera się zagęszcza ...

 

Jak już Sędzia dotarł do Sądu, Świadka przywiózł konwój - możemy zaczynać. 

 

Na salę trzeba wchodzić pojedynczo, w maseczce, ze zdezynfekowanymi rękami a na sali zachować odstęp 2 metrów. 

 

 

Na sali trzech ławników, Sędzia, protokolant, oskarżony, świadek, 5 policjantów, 4 obrońców i prokurator. Wszyscy w maseczkach oprócz Sędziego i jednego ławnika, który miał przyłbicę. Świadek mógł zdecydować, czy zeznawać w maseczce czy bez niej..  

 

Na sali każdy obrońca siada w innej ławce w strefie dla publiczności. Na ławkach oznaczenia miejsc żółto-czarną taśmą, na których można siadać. Na ławie oskarżonych miejsca wyznaczone dużymi żółtymi X (iksami).

 

Przez  maseczki i sporą odległość pomiędzy osobami na sali mało co słychać i łatwo o popełnienie błędu przy protokołowaniu - czasem zamiast słowa X słyszy się nazwisko oskarżonego. Trzeba być bardzo czujnym, bo takie pomyłki mogą dużo kosztować.


Moje odczucia i spostrzeżenia - było to dla mnie bardzo nowe i ciekawe doświadczenie. Mimo kilku nonsensów i niedociągnięć ze strony sądu - jestem pełna uznania dla Sędziego, który w dosyć ciężkiej sytuacji pospiesznie przyjechał i prowadził rozprawę w sposób bardzo rzetelny. Wątków było oczywiście więcej, jednak nie o wszystkich mogę Wam opowiedzieć ;-) 

 

W każdym razie kroczenie puściutkimi, ciemnymi korytarzami wielkiego budynku, jakim jest Sąd - robi duże wrażenie, a atmosfera i zasady panujące na sali jeszcze bardziej i dobitniej uświadamiają o otaczającej nas nowej rzeczywistości. 

 

Mam za sobą swoją pierwszą rozprawę od chwili wprowadzenia obostrzeń związanych z COVID- 19, gdyby nie kilka dodatkowych procedur - właściwie prawie nie różniłaby się od rozprawy w "normalnym" czasie... prawie. 

 

Po wyjściu z Sądu od razu zadzwoniłam do swojego Patrona, żeby opowiedzieć mu o swoim doświadczeniu - a on natchnął mnie, żebym podzieliła się tym z Wami. 

 


Patronie, serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy, choć pewnie ciężko Ci patrzeć na świat przez zaparowane okulary ;-) (wszystko przez te maseczki..)


 

Rozprawa zaplanowana na X (wtorek) na godzinę X. Obrońcy i Prokurator powiadomieni o terminie w poprzedni czwartek... także czasu nie za dużo na przeorganizowanie kwarantannowego grafiku. 

 

Po wejściu do Sądu, każdy wylegitymowany (czy aby na pewno wezwany na dany dzień), temperatura sprawdzona, ręce odkażone. Można iść dalej.

 

Korytarze sądowe ciemne i raczej puste. Co jakiś czas przemykają prawie niezauważeni pracownicy sądu. 

 

Wybija godzina, na którą zaplanowana jest rozprawa... cisza, sprawa niewywołana (jedyna na wokandzie).  10 minut, 20, 30, 40. Wychodzi protokolant - sprawdza obecność przed salą. Nie ma pierwszego świadka, który miał przybyć z tzw. "wolnej stopy" (czyli nie jest osadzony), kolejny ma przybyć dopiero za 2 godziny - ten z kolei jest konwojowany z więzienia położonego w innej części Polski, zatem nie mamy żadnego wpływu - musimy czekać. .

 

Co się okazuje w tzw. międzyczasie? Pracownicy Sądu nie poinformowali Sędziego orzekającego w tej sprawie, że ma zgodę na wyznaczenie tego terminu i sam Sędzia o terminie tym, co do zasady, nie wiedział... tak wiem, brzmi jak pomieszanie z poplątaniem :-) 

 

... pod salą atmosfera się zagęszcza ...

 

Jak już Sędzia dotarł do Sądu, Świadka przywiózł konwój - możemy zaczynać. 

 

Na salę trzeba wchodzić pojedynczo, w maseczce, ze zdezynfekowanymi rękami a na sali zachować odstęp 2 metrów. 

 

 

Na sali trzech ławników, Sędzia, protokolant, oskarżony, świadek, 5 policjantów, 4 obrońców i prokurator. Wszyscy w maseczkach oprócz Sędziego i jednego ławnika, który miał przyłbicę. Świadek mógł zdecydować, czy zeznawać w maseczce czy bez niej..  

 

Na sali każdy obrońca siada w innej ławce w strefie dla publiczności. Na ławkach oznaczenia miejsc żółto-czarną taśmą, na których można siadać. Na ławie oskarżonych miejsca wyznaczone dużymi żółtymi X (iksami).

 

Przez  maseczki i sporą odległość pomiędzy osobami na sali mało co słychać i łatwo o popełnienie błędu przy protokołowaniu - czasem zamiast słowa X słyszy się nazwisko oskarżonego. Trzeba być bardzo czujnym, bo takie pomyłki mogą dużo kosztować.


Moje odczucia i spostrzeżenia - było to dla mnie bardzo nowe i ciekawe doświadczenie. Mimo kilku nonsensów i niedociągnięć ze strony sądu - jestem pełna uznania dla Sędziego, który w dosyć ciężkiej sytuacji pospiesznie przyjechał i prowadził rozprawę w sposób bardzo rzetelny. Wątków było oczywiście więcej, jednak nie o wszystkich mogę Wam opowiedzieć ;-) 

 

W każdym razie kroczenie puściutkimi, ciemnymi korytarzami wielkiego budynku, jakim jest Sąd - robi duże wrażenie, a atmosfera i zasady panujące na sali jeszcze bardziej i dobitniej uświadamiają o otaczającej nas nowej rzeczywistości. 

 KANCELARIA ADWOKACKA

_________________

 

adw. Adrianna Randak

Adrianna Randak

adwokat

 

Na co dzień zajmuje się sprawami rodzinnymi i opiekuńczymi oraz ze względu na zdobyte do tej pory doświadczenie również sprawami szeroko pojętego prawa cywilnego oraz gospodarczego. Jej pasją jest zgłębianie wiedzy na temat prawa
i możliwość jej wykorzystania
w zderzeniu
z rzeczywistymi problemami swoich Klientów. 

 

Jeśli masz pytania napisz:

kancelaria@ar-adwokat.pl

 

06 maja 2020
ROZPRAWA W DOBIE KORONAWIRUSA

  KANCELARIA ADWOKACKA ADWOKAT Adrianna Randak

 

 

Copyright 2019 © Adwokat Adrianna Randak